Rozdział 6.

- Boże, co się tutaj do cholery dzieje? - kobieta przyłożyła ręce do ust, wytrzeszczając oczy. Podbiegła do męża, który zakrwawiony leżał na podłodze, po czym spojrzała na Melania, zaraz potem zaś przeniosła wzrok na Justina.
- Louis, co ci się stało? - spojrzała na niego, a w jej oczach można było zobaczyć mnóstwo rozpaczy. Była zdezorientowała zaistniałą sytuacją, zwłaszcza, że nadal nie dowiedziała się o co chodzi. Dlaczego jej mąż leży na podłodze, a z jego nosa sączy się krew? Dlaczego właściwie jest w tym domu? Przecież nie tak się umawiali, aczkolwiek w tamtym momencie nie to było najważniejsze.
- K-kochanie, sprowadziłaś do domu chuligana. - wyjąkał, wskazując trzęsącym się palcem na Justina, chłopaka, który go pobił. Chłopaka, którego sam doprowadził do tego, że stało się tak, a nie inaczej. Słowa pijanego ojca Melanie były dla niego wielkim ciosem. Nie mógł powstrzymać się przed tym, aby zrobić to, czego się dopuścił. Temat jego zmarłej matki jest dla niego wyjątkowo drażliwy. Należy wziąć również pod uwagę to, że mężczyzna był ordynarny i niemiły, jednak nic nie usprawiedliwia zachowania Justina.
- Słucham? Co ty mówisz? - zmarszczyła brwi, a jej głos był poddenerwowany. Zorientowała się, że mężczyzna jest w stanie, w którym przez ostatnie pięć miesięcy widziała go prawie codziennie. - Melanie, wytłumaczysz mi co to wszystko ma znaczyć? - spojrzała na córkę, przecierając dłonią czoło. Klęczała nad rannym mężczyzną, po chwili pomagając mu wstać. Była zdruzgotana faktem, że jej mąż jest w stanie odurzenia alkoholowego. Dobrze wiedziała, że już do siebie nie wrócą, bardzo długo zastanawiała się nad ich rozwodem, jednak miała nadzieję, że wyleczy się z alkoholizmu i ułoży sobie życie. Będzie szczęśliwy i nie da się wykończyć tej okropnej chorobie. Natomiast zdawała sobie sprawę z tego, że początki nie będą łatwe.
Z oczu Melanie leciały łzy, a całe jej ciało drżało z niewyobrażalną siłą. Dziewczyna siedziała na kolanach, a obok niej stał Justin, który nadal nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Jednak podświadomie wcale tego nie żałował. Ojcu Melanie należała się nauczka.
- To on! To on mu to zrobił! - Melanie wskazała palcem na Justina, szlochając. Jej oczy były zaczerwienione, zupełnie jak nadgarstek, który chwilę temu ściskał jej własny ojciec, jako że nie chciała przynieś mu alkoholu. Dziewczyna zapomniała, że Justin zachował się tak ze względu na to, aby jej pomóc. To, że przy okazji został obrażony wypłynęło na dalsze wydarzenia. Jego intencje były dobre. Nie potrafił zrozumieć tego, że mężczyzna tak potraktował kobietę, w dodatku swoją córkę. Matka wychowała go inaczej, nauczyła szacunku do płci przeciwnej, ale nie tylko. Starała się wpoić mu do głowy to, że szacunek należy się każdemu. Nieważne, czy ten ktoś szanuje nas, czy nie. Julia była naprawdę mądrą kobietą.
Matka Melanie spojrzała na Justina, oczekując, aż wreszcie coś powie.
- Chciałem jej tylko pomóc... - spojrzał na kobietę, łapiąc się za głowę i błądząc oczami po całym pomieszczeniu.
- Jak to pomóc? - Elizabeth była całkowicie zdezorientowana. Jej mąż siedział na kanapie, przejmując się jedynie swoją sytuacją, zaś ona stała przed Justinem, zerkając jednocześnie na roztrzęsioną Melanie.
- Melanie... - Justin spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, aczkolwiek ona tylko płakała, pozwalając gęstym brązowym włosom opadać na twarz. - Melanie, proszę... Wiesz dlaczego tak się stało.
- Melanie? - matka zerknęła na nią, a jej zielone tęczówki, które całkiem niedawno były pełne radości, całkowicie przygasły, straciły swój blask.
- Elizabeth! - wyjąkał mężczyzna, który z całą pewnością był jedyną winną osobą temu, że rodzina McCann uległa rozpadowi. - N-nie s-słuchaj tego gówniarza! - krzyknął, karcąc ją palcem. Jego gałki oczne wywracały się we wszystkie strony, co wyglądało wyjątkowo obrzydliwie.
- Justin, tak bardzo przepraszam cię, że musisz to znosić. Dopiero się przyprowadziłeś, a tu już coś takiego... - rzuciła okiem na swojego męża, który - jak miała nadzieję - jak najszybciej już nim nie będzie. Szczerze mówiąc, to nie był nim już od dawna. Jedynie formalnie, "na papierku". - Ale teraz proszę... Jeśli Melanie nie zamierza powiedzieć mi co się tutaj stało, proszę, zrób to ty. Błagam cię. - wzrok kobiety był błagalny, a jej twarz wyglądała niewiarygodnie smutno.
- Ten łajdak... - zacisnął żuchwę, patrząc Elizabeth w oczy, zerkając jednocześnie na ojca Melanie. - Usłyszałem jakieś krzyki, więc zbiegłem na dół. Na początku usłyszałem huk Pomyślałem, że Melanie coś stłukła, nie przejąłem się tym. - dziewczyna spojrzała na niego, odgarniając z twarzy włosy, które na nią spływały. Zabawne, pomyślała dokładnie o tym samym, jednak według jej teorii to Justin coś stłukł. Rzeczywistość nieco ją zaskoczyła. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. To wszystko niesamowicie ją przytłoczyło. Nigdy nie pomyślałaby również, że jej ojciec może posunąć się do tak okropnych czynów. Myślała, że ją kocha, że jest jego ukochaną córeczką, a on tymczasem zachował się jak zwykły cham, który może posunąć się do wszystkiego, tylko dlatego, że nie dostał tego, czego chciał. Dziewczyna była wściekła na ojca, jednak wszystkie negatywne emocje co do jego osoby w tamtym momencie nie miały już znaczenia. Justin posunął się za daleko. Owszem - wiedziała, że jej pijany ojciec wyprowadził go z równowagi, mówiąc te wszystkie okropne rzeczy, aczkolwiek nie sądziła, że będzie w stanie go pobić. - To, co zobaczyłem przeszło wszelkie dopuszczalne granice. On... On ściskał jej nadgarstek, sprawiając, że wygięła się bólu. Naprawdę chciałem jej pomóc. Każdy normalny człowiek zrobiłby to samo na moim miejscu. - jego głos był szczery. Nie planował tego, aby go pobić, jednak słowa, które później wypowiedział kompletnie wyprowadziły go z równowagi, aczkolwiek nie chciał na razie o tym wspominać.
- Słucham? Co on zrobił?! - kobieta z nie dowierzaniem zmarszczyła czoło, a jej wyraz twarzy stawał się rozgniewany. W tamtym momencie jej mąż był dla niej jedynie zwykłym chamem. Nie mogła uwierzyć, że przez tyle lat była z kimś, kto miał czelność podnieść ręką na własną córkę. - Dlaczego do cholery to zrobiłeś? - krzyknęła na męża, ciskając go piorunami z oczu. - Słyszysz? Do cholery! Odpowiedz! - jej głos był coraz bardziej donośny, a twarz gwałtownie przybrała czerwonego koloru.
- Ta mała s-suka nie chciała przynieść mi piwa! - wymamrotał, na co Melanie wydała z siebie gwałtowny szloch. Jego słowa sprawiły, że serce jego własnej córki zaczęło rozrywać się powoli i boleśnie.
Justin, jak i Elizabeth wytrzeszczyli oczy. Chłopak zacisnął pięści, będąc gotowy do tego, aby ponownie go zaatakować, jednak wiedział, że nie może tego zrobić.
- Coś ty powiedział?! Coś ty do cholery powiedział? Wynoś się z tego domu! - kobieta podeszła do mężczyzny, policzkując go, na co ten okropnie się zdziwił. Zacisnął zęby, będąc oburzony tym, co zrobiła jego żona. Wstał, chwiejąc się, po czym podniósł rękę, na co w porę zareagował Justin. Podbiegł do niego, wykręcając mu ją i powalając go na podłogę.
- Jeszcze raz, psycholu! - schylił się nad jego głową, mocno przyciskając go do podłogi. Melanie i jej matka obie płakały, nie mogąc nadziwić się co stał się z ich rodziną.
Justin szarpnął mężczyznę, podnosząc go i prowadząc do drzwi wyjściowych.
- Nienawidzę cię! Nigdy tu nie wracaj! - zza pleców usłyszał zapłakany głos Elizabeth. Serce krajało mu się na widok dwóch płaczących kobiet. Był zszokowany sytuacją jaka panuje w ich domu. Jego zupełnie różnił się od tego, które de facto teraz nim jest. Matka, gdy jeszcze był ze swoim mężem szanowała go i kochała, on odwzajemniał się tym samym. Nawet podczas rozwodu zachowywali spokój, obyło się bez zbędnych wojen, które podczas rozwodów mają miejsce bardzo często.
Justin pchnął mężczyznę z progu drzwi, sprawiając, że był bliski temu, aby się wywrócić, jednak zachował równowagę. Spojrzał na niego, a jego wzrok przepełniony był  nienawiścią i pogardą.
- Nigdy więcej tu nie wracaj! - krzyknął, po czym zatrzasnął drzwi, wracając do salonu.
Melanie wybiegła z niego, w ogóle nie zwracając uwagi na swoją skręconą kostkę. Wtedy ból fizyczny był jej najmniejszym problemem. Elizabeth siedziała na kanapie, szlochając. Justin po chwili zdecydował się pobiec za dziewczyną z nadzieję, że uda mu się ją choć trochę uspokoić. Czuł się winny. Przecież płakała również przez niego. Wiedział, że kocha ojca i, że zabolało ją to, co zrobił, ale wiedział również, że potwornie ją zranił.
Dziewczyna chwiejnym krokiem wbiegła do swojego pokoju, po czym szybko go zakluczyła, nie chcąc, aby ktokolwiek teraz do niego wchodził. Upadła na podłogę, szlochając najgłośniej jak tylko się dało. Usłyszała gwałtowne pukanie do drzwi.
- Melanie! Proszę otwórz! - to był Justin. Dziewczyna nie chciała z nikim rozmawiać, zwłaszcza z nim. - Melanie! - krzyczał, błagając, aby otworzyła drzwi, jednak ona pozostawała zacięta. Przyłożyła ręce do twarzy, zakrywając ją i płacząc jeszcze głośniej.
- Melanie, proszę cię! - krzyknął, nie poddając się.
- Zostaw mnie w spokoju! Rozumiesz? Zostaw! -. Rozpacz nie pozwalała jej na złapanie oddechu. Nie potrafiła się uspokoić, choć naprawdę bardzo tego chciała.
Justin dobijał się przez następne pięć minut. Był zawzięty. Nie poddał się, mimo, że Melanie wyraźnie powiedziała, iż ma zostawić ją w świętym spokoju. Dziewczyna wstała z podłogi, otwierając drzwi. Spojrzała na Justina, ale obraz był zamazany. Łzy niemal nie pozwalały jej widzieć. Oboje patrzeli na siebie chwilę, po czym dziewczyna wydała z siebie głośne łkanie. Chłopak podszedł do niej, obejmując ją swoimi barczystymi ramionami i przytulając ją do umięśnionej klatki piersiowej. Melanie wtuliła się w niego niczym mała dziewczynka w swojego ulubionego misia. Bardzo tego potrzebowała.
- Proszę, nie płacz. - wyszeptał, mocniej ją do siebie przytulając. Zaczął głaskać jej falowane włosy, opierając podbródek o jej głowę, jako że był wyższy i mógł sobie na to pozwolić. - Jestem tutaj. Przy tobie.



Zdaję sobie sprawę, że rozdział nie jest najlepszy, aczkolwiek pisałam go w pośpiechu, ponieważ - jak wiadomo - są wakacje i nie zawsze jest czas na to, aby móc robić między innymi tego typu rzeczy. Również dlatego rozdziały pojawiają się w odstępie aż 3-4 dni. Z góry przepraszam.

Czytasz = komentujesz.


9 komentarzy :

  1. cudowny, a końcówka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny jest!!! ♥ jejciu a końcówka jest taka dfvgybuhnikujhfvbik ♥ ;*
    kocham to i czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejny świetny rozdział ! jestem z ciebie taka dumna , rozwijasz się ! chociaż przyznam szczerze , że myślałam i miałam nadzieje ze będzie dłuższy , no wiesz . Ale chociaż jest krótki to jest spoko :D tylko ten moment jak Justin stał pod drzwiami Melanie był bardzo krótko opisany , ale to pewnie dlatego że pisałaś rozdział szybko :D mówię ci , napiszesz kiedyś coś większego niż Harry Potter, pozdrawiam ♥ :* / owhlovato

    OdpowiedzUsuń
  4. idealny, jak zawsze i ta końcówka fghjukidfgthyjukio <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! świetny ten rozdział:) czekam na następny!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na następny:) to jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ♥ Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział! A szczególnie ta końcówka <3

    OdpowiedzUsuń