Rozdział 3.

          Minęły dwa dni odkąd Melanie dowiedziała się, że do jej domu wprowadzi się ktoś nowy. W dodatku ktoś, kogo znalazła nieprzytomnego na plaży, będąc na spacerze. To wszystko było tak nieprawdopodobne, prawie niemożliwe. Melanie nie mogła uwierzyć w ten dziwny zbieg okoliczności, a przede wszystkim w to, że Justin, adoptowany syn zmarłej przyjaciółki jej mamy, zamieszka z nią i z jej rodziną, której zresztą nie powodzi się najlepiej.
       Dziewczyna leżała w łóżku, unosząc ręce do góry, jako że nie była jeszcze do końca rozbudzona. Nagle poczuła ból, który rozchodził od górnej partii brzucha aż do samego podbrzusza. Melanie ugięła się, mrużąc oczy, po czym ból nagle ustąpił. Nie przejęła się tym. Nagłe, niespodziewane bóle dopadają ją bardzo często. Zaczęły się jakieś 3 miesiące temu i powtarzają się co trzy, może cztery dni, jednak z niewiadomych przyczyn. Przynajmniej dla Melanie. Nie chciała iść do lekarza i się zbadać. Sądziła, że to strata czasu i bóle w końcu same ustąpią.
       Melanie zsunęła z siebie niebiesko-czerwoną kołdrę, po czym usiadła na chwilę na łóżku. Oparła łokcie o kolana, kładąc głowę na przegub lewej dłoni, pozwalając drugiej ręce na to, aby spoczywała na nogach. Zamyśliła się, aczkolwiek nie na długo. Podnosząc się, spojrzała w lustro, które wisiało na ścianie zwróconej naprzeciwko łóżka, przeczesując gęste brązowe włosy. Miała na sobie błękitną piżamę, na której na górnej części widniał napis "never give up". Otworzyła drzwi, po czym wyszła z pokoju, przemierzając krótki korytarzyk, po czym zaczęła delikatnie stąpać po schodkach, jedną ręką muskając poręcz. Gdy znalazła się już na dole, podążyła do kuchni. Podeszła do okna, odchylając firankę i spoglądając na dwór. Przy stole siedziała Elizabeth, matka Melanie. Skubała coś na talerzu, widocznie zniechęcona do tego, aby to zjeść.
- Hej, mamo. Gdzie tata? Myślałam, że dzisiaj ma wolne. - dziewczyna zapytała kobietę, nadal patrząc przez okno. Zauważyła kilkoro małych chłopców, którzy jeździli na rowerach. Melanie uwielbiała patrzeć na takie sceny i przypominać sobie własne dzieciństwo, które było - co można śmiało powiedzieć - po prostu idealne. W przeciwieństwie do innych dzieci nigdy nie chciała dorastać. Ale stało się. Ma już siedemnaście lat, co prawda nie jest pełnoletnia, ale dzieciństwo ma już dawno za sobą. Nigdy zresztą nie można było powiedzieć o niej, iż była, czy jest dziecinna. Nawet mając pięć lat była o wiele bardziej rozważniejsza i doroślejsza od pozostałych dzieci.
- Właśnie, gdzie jest tata... Melanie, wiem, że masz już dość nowych wiadomości, ale... Ale musimy porozmawiać. - kobieta spojrzała na córkę, a z jej oczu można było wyczytać, iż mówi całkowicie poważnie. Nagle do kuchni wszedł Ryan, brat Melanie. Jego morskie oczy idealnie współgrały z brązowymi włosami i śnieżnobiałymi zębami. Miał na sobie niebieską koszulkę z krótkim rękawkiem i dżinsowe szorty. Spoglądał to na nią, to na matkę. Był trochę zdezorientowany, jako że obie miały bardzo poważne miny.
- Hej, moje panie. - łobuzersko się uśmiechnął, po czym wziął ze stołu jabłko i podrzucił je do góry. - Co się stało? Dlaczego macie takie grobowe miny? - zapytał, a jego głos był radosny, przepełniony pozytywną energią. Ryan był właśnie taką osobą; wiecznie szczęśliwą i pozytywnie nastawioną do świata. Niczym się nie przejmował, miał wielu znajomych, był duszą towarzystwa. Od dwóch lat spotykał się z Faith, która była równie towarzyska, co on. Naprawdę miła dziewczyna. Często przebywa w ich domu. Melanie, zarówno jak i jej rodzice bardzo ją lubią.
- Dzieci, usiądźcie. Proszę, musimy porozmawiać o czymś ważnym. Proszę, wysłuchajcie mnie. - kobieta, mówiąc to, bardzo posmutniała. Kolejna wstrząsająca wiadomość? Melanie jeszcze nie otrząsnęła się od czasu, gdy dowiedziała się, że ktoś z nimi zamieszka. "Ktoś". Zresztą dzisiaj nadszedł dzień, w którym się wprowadzi.
- Dzieci? Mamo, mam 20 lat, Melanie 17. Proszę Cię... - Ryan szeroko się uśmiechnął, jakby w ogóle nie przejął się poważnym tonem matki.
- Ryan, proszę. Posłuchajcie mnie, dobrze? - kobieta spojrzała na syna karcącym wzrokiem, mając nadzieję, że trochę spoważnieje. Chłopak nie przejął się tym, że do ich domu wprowadzi się Justin, wręcz przeciwnie, ucieszył się. Stwierdził, że to świetnie, iż będą mieli nowego członka rodziny, choć żal było mu Justina. Stracił matkę, to musi być naprawdę okropne uczucie. Nigdy nie chciałby przeżyć czegoś takiego, choć de facto przecież kiedyś coś takiego prawdopodobnie go czeka, jednak nic nie wiadomo. Los rządzi się własnymi prawami.
Melanie i Ryan kiwnęli głowami na znak, że kobieta może kontynuować.
- Słuchajcie, prawdę mówiąc, to nie wiem jak mam wam to powiedzieć, ale jak zauważyliście... Jak zauważyliście to nie ma ojca... - kobieta przerwała, spoglądając na swoje paznokcie, po czym spojrzała obydwojgu w oczy i zaczęła mówić dalej: - Wiecie jak wyglądało nasze dotychczasowe życie, prawda? Ojciec jest w początkowym stadium alkoholizmu. Nie jest łatwo. Naprawdę nie jest łatwo. Melanie, Ryan... - spojrzała na każdego z osoba. - Ja i ojciec się rozwodzimy.
 Melanie i Ryan siedzieli, wytrzeszczając ze zdumienia oczy, jednak żadne z nich nic nie powiedziało. Nie spodziewali się czegoś takiego. Owszem - ojciec pił, w domu ciągle były awantury, aczkolwiek nie spodziewali się, że tak to się skończy. Kochali go, mimo wszystko, mimo tego, jaki był i co robił. Przede wszystkim był ich ojcem. Po twarzy Melanie spłynęła łza.
- Mamo, żartujesz prawda? - chłopak zakrył połowę twarzy dłońmi, a jego oczy błądziły po całym pomieszczeniu. Był kompletnie zszokowany tym, czego właśnie dowiedział się od matki. Rodzice się rozwodzą. Po 22 latach małżeństwa.
- Nie, synku, nie żartuję. Podjęliśmy taką decyzję wspólnie z ojcem. Nasze małżeństwo od dawna nie miało sensu, a więc sensu nie miało również to, abyśmy nadal nim byli. Ojciec zacznie się leczyć. Wyprowadził się wczoraj wieczorem. Nie chcieliśmy, abyście byli tego świadkami. Postanowiliśmy, że na spokojnie o tym z wami porozmawiam. Wiem, że to może być dla was trudne, zresztą to pewne. Uwierzcie, dla mnie to też nic przyjemnego, ale tak będzie lepiej. - kobieta spojrzała na dwójkę swoich dzieci, mając nadzieję, że postarają się to zrozumieć.
Nagle Melanie wybiegła zapłakana z kuchni, kierując się do swojego pokoju. Biegła po schodach, aż nagle zaczęła krzyczeć. Źle stąpnęła, czego rezultatem było to, iż wygięła się jej noga. Ryan i mama szybko do niej pobiegli, zauważając ją kuśtykającą na schodach. Chłopak złapał ją wokół tali, zakładając jej rękę na swoje ramie, powoli sprowadzając ją na dół. Pomógł usiąść jej na kanapie, po czym przystawił do niej pufę, delikatnie kładąc na nią - prawdopodobnie - skręconą nogę siostry.
- Melanie, coś ty dobrego narobiła? - matka spojrzała na nią, pochylając się nad jej kostką i delikatnie ją masując. Dziewczyna wydała z siebie pisk, dając do zrozumienia, że bardzo ją to zabolało.
- Nie chcę, abyście się rozwodzili. Mamo, nie chcę tego! - Melanie przytuliła się do matki, szlochając jej w ramię. Nie zwracała uwagi na bolącą kostkę. To było dla niej w tym momencie najmniej ważne.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Trzy pary oczu się na nie skierowały, po czym Elizabeth wstała, postanawiając, że otworzy. Pomyślała, że to pewnie Justin. Spojrzała na przegub lewej dłoni, na której widniał zegarek ze skórki. Była 11:00. Dwa dni temu, gdy wyjaśniła mu już całą zaistniałą sytuację, powiedziała, że ma przyjść w środę rano, najlepiej około 11:00. Była zaskoczona tym, że chłopak był tak dokładny i postarał się przyjść dokładnie o tej godzinie, którą mu podała. Nie spodziewała się, że będzie w ich domu o punkt jedenastej. Zaskakujące. Otworzyła drzwi, po czym utwierdziła się w tym, co podejrzewała. Ujrzała Justina, trzymającego w rękach dwie walizki. Miał na sobie granatową koszulę, pod którą znajdował się biały podkoszulek oraz ciemne dżinsowe spodnie. Chłopak lekko uśmiechnął się do kobiety.
- Justin, witaj. - kobieta szeroko się uśmiechnęła, mimo tego, że przed chwilą poinformowała swoje dzieci o czymś, co nie było ani miłe, ani przyjemne. Do tego jej córka siedziała na kanapie ze skręconą kostką, ubolewając nad tym, czego właśnie się dowiedziała.
- Dzień dobry. - ułożył usta w cienką linię, nieudolnie próbując doprowadzić się do uśmiechu.
Kobieta otworzyła drzwi na oścież, uśmiechnęła się, po czym dała znak chłopakowi, aby wszedł. Justin zrobił kilka kroków w przód, rozglądając się dookoła. Położył walizki na podłogę, spojrzał na zapłakaną Melanie i pocieszającego ją Ryana. Poczuł się nieco zażenowanym, nie wiedział co ma zrobić.
- My się chyba znamy. - spojrzał na zapłakaną dziewczyną, delikatnie wychylając kąciki ust do góry.
Dziewczyna byłą zaskoczona, że się do niej odezwał. Była zszokowana również dlatego, że się uśmiechnął, co prawda widziała go tylko dwa razy, nie wspominając o tym pierwszym, ale nigdy wcześniej nie widziała, aby się uśmiechał.
- Tak, można tak powiedzieć. - Melanie odpowiedziała drżącym głosem, wycierając rękoma oczy.
- Cześć. Jestem Ryan. - nagle odezwał się brat Melanie, szczerząc się do nowego lokatora.
- Cześć. Justin, miło mi. - jego głos był przyjazny. Był zupełnie innym Justinem, niż tego, którego dwa dni temu poznała Melanie, a może po prostu chce być miły, bo tak wypada?
 - Co ci się stało? - Justin spojrzał na nogę Melanie. Jej oczy nadal był czerwone od płaczu.
- Chyba skręciłam kostkę, nic takiego. - dziewczyna cicho wymruczała odpowiedź. Była zażenowana swoim wyglądem; zapłakane oczy, czerwona twarz.
Justin już miał coś powiedzieć, gdy nagle Elizabeth zaproponowała, że pokaże mu jego nowy pokój. Kobieta była zaskoczona tym, że jej dzieci i Justin dogadali się - przynajmniej na początek - tak dobrze.
Chłopak zgodził się, po czym zaczął iść za kobietą krok w krok. Dotarli na górę. Otworzyła drzwi do pomieszczenia, dając Justinowi znak, że może wejść.
- Proszę, od dzisiaj to twój pokój. Wiem, że nie ma rewelacji, ale mam nadzieję, że nie masz z tym problemu. - delikatnie się uśmiechnęła. Miała nadzieję, że pokój sprosta jego wymaganiom. W Nowym Jorku mu i jego matce żyło się naprawdę dobrze. Mógł mieć wszystko, o czym marzył. Justin rozejrzał się dookoła. Na środku pokoju stało duże łóżko, odziane w ciemnoniebieską pościel, a koło niego mała szafka. Po lewej stronie znajdowały się brązowe meble; kilka szaf, biurko. Ściany miały dwa kolory. Dwie były jasnozielone, a drugie dwie ciemnozielone.
- Jest w porządku, dziękuję. - podszedł do łóżka, po czym położył na nim dwie walizki.
Kobieta postanowiła, że wyjdzie, zostawi go samego i pozwoli oswoić się mu z nową sytuacją. Justin zaczął rozpinać walizkę. Wyjął z niej ramkę z zdjęciem. Usiadł na łóżko, stawiając ją na szafkę obok. Na zdjęciu była kobieta, bardzo piękna kobieta. Miała długie kręcone blond włosy i niebieskie oczy. Jej twarz pomieniała, a śnieżnobiałe zęby były nieprawdopodobnie równe. Justin wpatrywał się chwilę w zdjęcie, a jego twarz była smutna. Miał zmęczone oczy. Piekielnie tęsknił za kobietą ze zdjęcie, za swoją matką. Położył się na łóżku, pół godziny patrząc w sufit, myśląc o tym, co go spotkało. Dlaczego właśnie jemu Bóg odebrał matkę? Dlaczego? Nie rozumiał tej niesprawiedliwości. Ona była jego jedyną rodziną. Jego oparciem, bohaterem, autorytetem. Dlaczego?
       Chłopak postanowił oderwać się trochę od myśli, po czym wstał z łóżka i wyszedł z pokoju, który od dzisiaj jest jego własnym pokojem. Niepewnie zszedł na dół, rozglądając się dookoła i kierując się do salonu. Zauważył tam Melanie. Siedziała na kanapie, wpatrując się w telewizor, ale jej wzrok był obojętny. Nie interesowało jej to, co "ogląda". Nadal była zdruzgotana tym, czego się dowiedziała. Justin podszedł do niej, po czym usiadł na kanapie. Dziewczyna spojrzała na niego, jednak szybko odwróciła wzrok.
- Dziwny zbieg okoliczności, prawda? - Melanie odezwała się, nie odwracając wzroku od telewizora. - Co robiłeś w taki chłodny dzień na skałach? - zapytała.
- Co robiłaś w tak chłodny dzień na plaży? - zapytał, spoglądając na dziewczynę i łobuzersko się uśmiechając.
Melanie nie wiedziała co odpowiedzieć, postanowiła, że rozmowa na ten temat może poczekać, choć to nie dawało jej spokoju. Przecież było zimno i mgliście. Jaki normalny człowiek byłby wtedy w pobliżu, a może nawet na skałach? Ale Justin miał rację. Sama była tamtego dnia na plaży.
- Przykro mi z powodu twojej mamy. - zmieniła temat, spoglądając na Justina. Szybko tego pożałowała. Chłopak ścisnął żuchwę, sprawiając, że jego kości policzkowe były nienaturalnie podkreślone. Spojrzał na nią, a z jego oczu zaczęły ciskać pioruny. Wstał z kanapy, po czym wściekły wyszedł z salonu.

17 komentarzy :

  1. strasznie mnie zaskoczył ten rozwód, myślałam że będą jakieś problemy z tym ojcem alkoholikiem... i do tego złamana kostka! wszystko naraz. już się coś zapowiadało między melanie i justinem, czemu to popsuła? :( z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój najdłuższy komentarz, uwaga.
    Jest zajebiście, po prostu.. Awww. Nie lubię Justina, okay, ani jego muzyki, ale opowiadanie jest normalnie ZAJEBISTE. W zasadzie początek. Wcale mi nie przykro z powodu rozwodu rodziców Melanie, ale jestem ciekawa jak się dalej potoczy sprawa z skręconą kostką, bo do bólów brzucha mam swoją własną teorię spiskową (lubię je snuć :D).
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY, TRZYMAJ SIĘ xx

    OdpowiedzUsuń
  4. CRYING. To jest świetne. Naprawdę. Ja wcześniej w ogóle nie czytałam takich opowiadań w internecie, ale to jest wciągające. Czekam na następne rozdziały:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ojejku, w sumie nie spodziewałam sie tego rozwodu, przyznam szczerze. no i Justin? hm, cos czuję, że to nie będzie opowiadanie takie jak wszystkie, co mnie cieszy. weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. łaa....rozwód?!
    jeszcze ta kostka i bóle brzucha?
    no zapowiada się ciekawie! ♥ czekam na następny :)
    weny życzę :) /@PolishSweety

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział. rozwód rodziców? skądś to kojarzę, nie fajne uczucie :) wydaje się, że Melanie powoli przekonuje się do Justina i może go niedługo polubi? c: no cóż, czekam z niecierpliwością na kolejny. powodzenia. x /@bashfulDemi

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie ! Ale "Bóg" się pisze z duże litery ;) czekam na next ;)
    secuuuute xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie zawsze, ale masz rację, w tym przypadku tak :) Mój błąd.

      Usuń
  10. to jest świetne <3 czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawią mnie te bóle brzucha. Rozwód mnie zaskoczył, ponieważ myślałam, że wprowadzisz jakieś problemy z tatą. Hmm, czekam na nastepny :') @cojawera

    OdpowiedzUsuń
  12. świetnie się zapowiada, nie moge się doczekac kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  13. Chcę kolejny rozdział! To całe opowiadanie ma w sobie taką atmosferę naturalności. Wszystko jest takie lekki, aż przyjemnie się czyta i oczekuje się następnego. Pisz dalej bo wychodzi Ci to genialnie. Kocham tego bloga. :) ♥


    @Horan_Shawty

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na nastepny roździał ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. no tego to sie nie spodziewalam, zaskakujesz mnie dziwczyno ! ;) bardzo fajny i ciekawy rozdzial. Justin jest teraz inny niz w szpitalu, co jest dziwne , aczkolwiek intrygujace ;) bardzo milo czyta sie twojego bloga, zostaly mi tylko 2 rozdzialy .. Kurcze strasznie malo ! Masz talent to pisania , mowie ci :D a co do Melanie to ciekawa jestem co dalej z nia bedzie ... No to koncze i biore sie za czytanie nastepnego rodzialu , buziaki ;* / owhlovato

    OdpowiedzUsuń
  16. super :) / @huorov

    OdpowiedzUsuń