Rozdział 5.

                Melanie leżała w łóżku, słysząc ćwierkanie ptaków. Typowy kalifornijski poranek. Okna były pozasłaniane roletami, dlatego też słońce zdołało przedostać się jedynie dzięki temu, że jedno z nich było lekko uchylone. Dziewczyna zaczęła przecierać oczy, jako że nie była jeszcze do końca rozbudzona. Zasnęła około drugiej w nocy, co cudem jej się udało. W głowie miała tylko i wyłącznie załamanego i złego na cały świat Justina, który opłakiwał zmarłą matkę i, którego nieumyślnie doprowadziła do gniewu, oraz rozwód swoich rodziców. Nie rozmawiała z ojcem od kilku dni. Była ciekawa jak się miewa i czy podjął leczenie w klinice dla uzależnionych, między innymi od alkoholu. Melanie miała wielką nadzieję, iż jej ojciec zdoła wygrać z nałogiem, że wszystko jeszcze wróci do normy. Przecież rozwód to poważna decyzja, nie można podjąć jej ot tak. Może jeszcze wszystko się ułoży? Może rodzice wrócą do siebie? Pozostało tylko wierzyć, że będzie lepiej. Wierzyć i modlić się o to.
             Dziewczyna wychyliła się nieco z łóżka, sięgając po telefon oraz słuchawki leżące na biurku, które znajdowało się całkiem blisko niego. Wystarczająco blisko, aby nie musieć wstawać. Włożyła je w uszy uszy, podłączyła do telefonu, po czym puściła pierwszą z kolej piosenkę, a mianowicie "Helena", która była utworem My Chemical Romance. Melanie lubiła takie klimaty, szeroko pojęta muzyka rockowa była czymś, co sprawiało, że polepszał jej się nastrój. My Chemical Romance był jej ulubionym zespołem, a zaraz po nim Green Day. Tym razem muzyka chyba jednak nie pomoże. Życie Melanie obróciło się do góry nogami, trudno byłoby, aby kilka piosenek zapobiegło temu, co czuje. Zamknęła oczy, po czym ułożyła wygodnie głowę na poduszce, próbując się zrelaksować. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Otworzyła oczy, wyjmując słuchawki z uszu. Stała przed nią mama ubrana w pomarańczową sukienkę, na której znajdowały się różnokolorowe kiaty, ale uwagę Melanie przykuł uśmiech na jej twarzy. Dziewczyna nie pamiętała już nawet kiedy ostatnio widziała matkę uśmiechniętą. Ciągle była zestresowana domową sytuacją. Czyżby wyprowadzka ojca tak dobrze jej zrobiła? Przecież nie ma go dopiero od niecałych dwóch dni. Melanie nie obchodziło dlaczego jej twarz jest tak rozpromieniona, ważne, że z pozoru wygląda na szczęśliwą i miała nadzieję, że tak rzeczywiście jest.
- Kochanie, za pięć minut pojadę z Ryanem na zakupy, dobrze? - kobieta uśmiechnęła się do niej lekko, nie odsłaniając przy tym zębów. Jej uśmiech był delikatny.
- Dobrze, mamo. - dziewczyna odwzajemniła się tym samym. - Justin jedzie z wami? - zapytała, nie wiedząc właściwie dlaczego.
- Nie, Justin zostaje w domu. Chyba jest u siebie w pokoju, dzisiaj jeszcze go nie widziałam. A ty z nim rozmawiałaś? - zapytała, odsłaniając rolety z okien. Słońce świeciło piekielnie mocno. Zapowiadał się gorący dzień, zresztą nie ma co się dziwić, to Kalifornia.
- Wczoraj, ale nie zbyt długo, raczej przelotnie. - skłamała, próbując lekko unieść kąciki ust do góry.
- Wiesz, mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Justin jest trochę wycofany, cała ta sytuacja jest dla niego trudna. - usiadła na łóżku, wygładzając sukienkę, która sięgała jej mniej więcej za kolana. - Trudno do niego dotrzeć, ale naprawdę nie jest zły.
- Wiem, mamo. - dziewczyna lekko się uśmiechnęła, chcąc zapewnić matkę, że ją rozumie.
Kobieta podniosła głowę do góry, po czym zaczęła błądzić oczami po całym pokoju. Zamyśliła się na chwilę, a na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
- No nic. - klepnęła rękoma swoje kolana, po czym wstała. - Będę się zbierać. Ryan pewnie już się niecierpliwi. Kupić ci coś?
- Nie, dziękuję, nic nie chcę. - poczuła swędzenie obok oka, po czym zaczęła delikatnie się tam drapać.
- Dobrze. - kobieta była już prawie w progu, gdy nagle zapytała: - A jak noga? Wszystko w porządku? - jej głos przepełniony był troską.
- Tak. Myślę, że za kilka dni, może za tydzień wszystko będzie już w całkowitym porządku i będę mogła pozbyć się bandaża. A najważniejsze, że będę mogła wreszcie sama wstać i chodzić. Leżenie w łóżku jest strasznie nudne. - cicho się zaśmiała.
- W takim razie bardzo się cieszę. - kobieta posłała w kierunku Melanie szeroki uśmiech, po czym wyszła, zamykając drzwi.
Dziewczyna po pięciu minutach usłyszała odgłos silnika samochodu swojej matki. To było dla niej niemożliwe, aby w przeciągu jednego dnia stała się tak bardzo szczęśliwa. Może po prostu udaje, aby nie pokazywać tego, że w środku cierpi? A może rzeczywiście to, że rozwodzi się ze swoim mężem, który jest alkoholikiem, sprawiło, że odetchnęła? Po chwili jej myśli znowu skierowały się w stronę Justina, gdy nagle usłyszała jakiś huk, prawdopodobnie w kuchni lub salonie, na pewno gdzieś na dole, jakby coś się zbiło. Zaniepokoiła się, po czym stwierdziła, że być może Justin jest na dole i przez przypadek coś stłukł. W przeciągu minuty od niepokojącego hałasu usłyszała drugi. Serce zabiło jej z niezwykłą prędkością i siłą, jakby chciało wyjść z ciała. Wydawało jej się niemożliwe, aby Justin drugi raz coś stłukł, o ile w ogóle cokolwiek takiego się stało. Zrzuciła z siebie kołdrę, ostrożnie wychodząc z łóżka, co prawda z nogą było już coraz lepiej, ale nadal nie mogła poruszać się w stu procentach swobodnie. Postawiła jedną nogę na podłodze, opierając się ręką o łóżko. Zrobiła pierwszy krok, po czym kulawo zaczęła wychodzić z pokoju. Nie spodziewała się, że pójdzie jej to tak dobrze. Przechodząc przez kilkumetrowy korytarz usłyszała kroki, ktoś na pewno tam był. Dotarła do schodów, po czym zaczęła stąpać z jednego stopnia na drugi, muskając opuszkami palców ramę. Zajęło jej to trochę czasu, jako że robiła to najostrożniej jak tylko się dało, aby nie pogorszyć stanu swojej kostki. Wchodząc do salonu ujrzała coś, czego kompletnie się nie spodziewała. Gałki oczne wyszły jej prawie na wierzch, a ciało całkowicie zastygło. Ciemnowłosy mężczyzna chwiał się, nie mogąc ustać na własnych nogach. W ręku trzymał butelkę z piwem, szeroko się uśmiechając.
- Dzień dobry, córeczko. - wyjąkał, a jego zielone tęczówki obrzydliwie się świeciły.
- Tato? Co ty tutaj robisz? Boże... - dziewczyna przyłożyła dwa palce do skroni, po czym zaczęła ją nimi przecierać.
- Ko-kochana, przynieś tatusiowy piwko. - mężczyzna kołysał się, ledwo ustając na własnych nogach.
- Tato, proszę cię... Myślałam, że będziesz się leczył... Tato... - po policzku Melanie spłynęła łza. Miała nadzieję, że ojciec się opamięta. To, w czym właśnie uczestniczyła sprawiło, że serce rozdarło jej się na miliony małych kawałeczków. Tak bardzo zawiodła się na swoim ojcu. Jak on się tutaj właściwie dostał? Najwidoczniej mama nie zabrała mu kluczy do domu, co było wielkim błędem.
- Przestań mi tu pieprzyć, tylko przynieś mi piwo! Zrozumiano? - jego głos był ostry i przepełniony złością. Można byłoby powiedzieć, iż alkohol doprowadził go do takiego stanu, ale nie, on sam to zrobił.
Melanie stała przed nim, nie przejmując się tym, że ma skręconą kostkę, a z jej oczu mimowolnie leciały łzy. Bezsilność wzięła górę. Była dumna z ojca, że podejmie leczenie, naprawdę była dumna. Wiedziała, że alkoholizm to trudna do pokonania choroba, ale wierzyła w niego, ponieważ go kochała, nadal kocha, mimo wszystko.
- Melanie, kurwa, słyszysz co do ciebie mówię? - podszedł do niej chwiejnym krokiem, krzycząc jeszcze bardziej. Dziewczyna przeraziła się, po czym zaczęła szlochać.
- Błagam cię... Wyjdź, pozwól odpocząć organizmowi od tego świństwa. Tato, masz rodzinę... - wymamrotała, trochę się uspokajając.
Ojciec złapał ją za przegub prawej dłoni, ściskając z całej siły i sprawiając, że Melanie wygięła się z bólu. Przeraziła się tym, w jakim stanie jest jej ojciec, do czego się posunął. Próbowała wyrwać się z jego uścisku, jednak był zbyt silny. Szlochała, prosząc go, aby puścił, aczkolwiek na marne. Mężczyzna zaczął ściskać ją jeszcze mocniej, mówiąc:
- Przynieś mi piwo! Powiedziałem! - zaczął krzyczeć jej w twarz. Jego oczy nie należały wtedy do człowieka, którego znała Melanie. Były zimne, przepełnione nienawiścią. Mógł posunąć się do wszystkiego, aby tylko dostać to, czego pragnie. Zachowywał się, jakby wstąpił w niego demon. Jakby jakaś siła wyższa zawładnęła jego ciałem i nie chciała z niego wyjść. Był przerażający.
Melanie usłyszała czyjeś zbieganie ze schodów. To był Justin. Wbiegł do salonu, zaalarmowany krzykami pijanego mężczyzny. Spojrzał na to, co właśnie miało miejsce, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Co się tutaj do cholery dzieje? -  podszedł do nich, próbując uwolnić Melanie, jego wyraz twarzy był złowrogi i wściekły.
- Nie wtrącaj się gówniarzu! - wyjąkał. - To moja córka, a tobie gówno do tego, niechciany bachorze. - z jego oczu zaczęły ciskać pioruny.
- Co kurwa? Niechciany bachorze? - Justin mocno zacisnął żuchwę, robiąc to samo z pięściami. Rzucił się na ojca Melanie, który w dalszym ciągu nie wyswobodził jej z uścisku. Chwycił go za koszulę, a ten puścił córkę, w jego oczach było przerażenie, ale złość, gdyż nie dostał tego, czego chciał.
- Nikt cię tu nie chce, nie rozumiesz? - na twarzy mężczyzny pojawił się łobuzerski uśmiech. - Mamusia cię zostawiła, tak?
Na te słowa Justin mocno zacisnął zęby, a cała jego twarz poczerwieniała ze złości. Chwycił mężczyznę mocniej, po czym popchnął go na ścianę, trącąc jednocześnie stolik. Ciężko oddychał, w jego oczach był jedynie gniew i nienawiść.
- Nigdy nie waż się mówić o mojej matce! Rozumiesz? - szarpnął nim, oczekując odpowiedzi. - Rozumiesz?! - Justin wyglądał, jakby był zdolny zabić. Jego klata piersiowa podnosiła się w górę i w dół, a na szyi zaczęły wychodzić mu żyły.
Ojciec Melanie jedynie łobuzersko się zaśmiał, a sama ona stała za nimi, płacząc i krzycząc, aby Justin przestał. Była zrozpaczona, w tamtym momencie nienawidziła ich obu. Próbowała odciągnąć Justina od swojego ojca, ale na marne. Chłopak był zbyt silny.
- Boli cię prawda, gówniarzu? To m-mój pieprzony d-dom. - wyjąkał, zaciskając zęby. Oboje nie przejmowali się płaczem i błaganiami Melanie, aby przestali.
Żyła na szyi Justin pulsowała, uderzył mężczyznę pięścią, po czym ten upadł na podłogę, trzymając się za nos, z którego lała się krew. Justin patrzył na niego wzrokiem, z którego można było wyczytać, iż jeśli trzeba było, zrobiłby dużo więcej bez najmniejszego zawahania. Jego klatka piersiowa nadal nierównomiernie się podnosiła. Po chwili zorientował się, że zapłakana Melanie stoi obok niego, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Podbiegł do niej, obejmując ją delikatnie.
- Wszystko dobrze? - zapytał troskliwie, choć nie trudno było zauważyć, że złość nadal włada jego ciałem.
- Wszystko dobrze?! Coś ty narobił? Oszalałeś? - Melanie wyrwała się z jego rąk, po czym pochyliła się nad krwawiącym ojcem, wydając z siebie głośny szloch.
- Tato... - jąkała się, jako że płacz nie pozwalał jej mówić. Odwróciła się, spoglądając z nienawiścią na chłopaka, który przyczynił się temu, co stało się jej ojcu. Justin stał, nie widząc co robić. Przyłożył ręce do głowy, po czym zaczął ją nimi pocierać, patrząc na Melanie i jej ojca oszołomionym wzrokiem. Nie mógł uwierzyć, że posunął się tak daleko. Nigdy taki nie był, nigdy nikomu nic by nie zrobił, to nie było w jego stylu, ale gdy... Gdy ojciec Melanie powiedział to, co powiedział... Wtedy złość wzięła górę. Justin kontrolował swoje ciało, mógł przestać, ale nie chciał. Jedyną rzeczą, której pragnął było sprawienie mu bólu.
Nagle drzwi wejściowe do domu zaczęły się otwierać.
- Melanie, nie zgadniesz na co wpadł Ryan. - głos kobiety był przyjemny i radosny. Elizabeth była zbyt zajęta zamykaniem drzwi, żeby ujrzeć to, co właśnie miało miejsce. Wyjmując klucz z drzwi, spojrzała na Melanie, Justina i jej męża, który leżał zakrwawiony na podłodze. Torby wypadły jej z rąk, a oczy prawie wyszły z orbit.

10 komentarzy :

  1. Znowu niezła akcja, której kompletnie się nie spodziewałam. Z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie zaskakujesz swoimi pomysłami. Ojcu Melanie należała się nauczka, ale Justin trochę przesadził... Ciekawe co na to powie Elizabeth, po czyjej stronie stanie. Czekam na następny rozdział! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. łaaa *.* al z drugiej strony mogła podziękowac Justinowi,bo przecież uwolnił ją i ją przytulił...nie rozumiem jej ...
    ale rozdział świetny jak zawsze! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ftgyhjukioldfrtyuiolpfrty7u8i, czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* cudowny, czekam na następny, fajnie by było jakby w następnym rozdziale coś zaiskrzyło między Melanie a Jusem

    OdpowiedzUsuń
  5. z każdym rozdziałem coraz bardziej się wkręcam:P

    OdpowiedzUsuń
  6. no no no ! Jaka akcja ! Rozdzial jest g e n i a l n y ! Ale dobrze o tym wiesz ;) strasznie fajnie sie to czytalo :) nie spodziewalam sie az takiej nienawisci po Justinie , chociaz z drugiej strony jest to jakos wytlumaczalne. Melanie powinna byc moim zdaniem bardziej krytyczna do ojca a troche bardziej starac sie zrozumiec justina. Nie wiem moze sie myle. Ale naprawde rozdzial bardzo fajny , jeden z najlepszych . Pozostaje mi nic tylko czekac na kolejne , ktore mam nadzieje bedzie o wiele dluzszy. Kocham to opowiadanie , serio wciaglam sie ! :) czy moglabys mnie informowac o nowym rozdziale ? Chociaz pewnie bede tu czesto zagladac , ale w razie czego bardzo prosze poinformuj mnie :) kisski ;* xoxo / owhlovato

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju :o czekam na następny! / @huorov

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedno wielkie wow...naprawde masz ogromny talent.Jestem obiektywna :) W kazdym twoim zdaniu przekazujesz tyle emocji...tyle siebie... Mam nadzieje, ze z Justinem bedzie wszystko ok. Nienawidze jej ojca -.-' . Opowiadanie czyta sie latwo,szybko i baaardzo przyjemnie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy nowy rozdział bo nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. boże :o boże :o boże :o @Deamonsxx

    OdpowiedzUsuń